''Magdalena ma siedemnaście lat. Pasjonuje się tańcem, rysunkiem i muzyką (choć nie znosi śpiewać). Lubi bawić się wnętrzami i modą. Tak, to ona - ciemnowłosa niebieskooka.''
M.

sobota, 9 marca 2013

19 lipca

Zaspana, z kubkiem zbożówki w ręku, wyszłam w kapciach przed drzwi, by zabrać z wycieraczki prasę. Wróciwszy do kuchni, rzuciłam gazetę w kąt i zabrałam się za robienie śniadania. Od mniej więcej sześciu lat dzień w dzień o siódmej rano jem bułki maślane z truskawkowym bądź też jagodowym dżemem. To moje prywatne, nieco dziwne, przyzwyczajenie.
Usiadłam do stołu i upijając kolejny łyk zbożówki, przewinęłam stronę gazety. Znalazłam ciekawy felieton Manueli Gretkowskiej. Kończąc moją lekturę, skierowałam rękę w stronę talerza, jednak nie wyczułam tam ani jednego okruszka czegokolwiek, westchnęłam więc ze smutkiem i już miałam wstawać z krzesła. Zobaczyłam jednak, iż między ostatnią a przedostatnią kartkę gazety wsunięty jest skrawek papieru w kratę. Wyjęłam go i przeczytałam:
Dwa dni temu Ci się udało, zobaczymy, jak będzie dalej, MADZIU. Wiesz, gdyby nie to, że mi się podobasz, to może bym sobie odpuścił.
Pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz. Nie mów o tym policji, bo będzie źle... Wiem też, gdzie mieszka Twój DOBRY znajomy. Miłego dnia, X
Wiadomość była zlepkiem liter wyciętych z gazet. Jednak nie to przykuwało aktualnie moją uwagę, lecz sama treść. Nie wiedziałam, co mam robić. Podbiegłam do wszystkich okien i opuściłam żaluzje, drzwi zamknęłam na klucz.
Zabrałam kartkę i uciekłam do sypialni, zatrzasnęłam drzwi tak, jakbym bała się, że ten psychopata może kryć się gdzieś za firanką. Po raz kolejny zadzwoniłam do Igora. W porządku jest, kiedy mężczyzna zamienia się w księcia z bajki i ratuje Cię z opresji, lecz... bez przesady, nie codziennie!
Około dziesięć minut później przyszedł Igor. Kiedy wszystko mu wyjaśniłam, zauważyłam w jego oczach strach. Choć, jak każdy mężczyzna, zgrywał przede mną chojraka, to czułam, że martwi się zarówno o mnie, jak i o siebie. Po dłuższej chwili milczenia rozpoczął:
- Okej, co wiemy?
- Myślę, że ten ktoś to mężczyzna, po co miałby kłamać? A poza tym napisał, że... Ugh... Podobam mu się...
- Palant... Więc to ten mężczyzna, który zaatakował Cię dwa dni temu?
- No tak, zapewne...
- Pamiętasz coś, na przykład jak wyglądał, ubranie, blizny, włosy?
- No co Ty, cały był ubrany na czarno, na rękach miał rękawiczki, a na głowie czarną pończochę... Jak bandzior...
- Hm... Musisz to zgłosić na policję, nie mamy wyjścia...
- No co Ty, martwię się o Ciebie, sam wiesz, co napisał (lub raczej wykleił) na kartce...
- A ja się martwię o Ciebie! Mi nic nie będzie, ćwiczyłem kiedyś karate, coś chyba jeszcze pamiętam.
- O nie! Ty i karate?! - mimo tej poważnej sytuacji zaczęłam się śmiać, a jednocześnie byłam pełna szacunku dla Igiego. - Naucz mnie czegoś!
- Madziu, ja naprawdę się martwię... To jest jakiś psychopata!
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, na moim łóżku. Ujął moje dłonie w swoje ręce i mocno ścisnął. Zmarszczył brwi i spojrzał poważnie. Spotkanie Ciebie to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mi się ostatnio przydarzyła - usłyszałam. Nie powiedziałam nic, lecz tylko przysunęłam się do niego i ułożyłam głowę na jego kolanach.
- Poczekajmy jeszcze kilka dni z wzywaniem policji. - powiedziałam cicho.
- Ech, ale wiedz, że jestem temu przeciwny...
- Ale pamiętasz, obiecałam rodzicom, że będę tutaj, w Gdyni, rozważna. Nie mogę im sprawić kłopotu...
Poprosiłam, byśmy resztę dnia spędzili tu, w moim domu. Igor robił wszystko, bym tylko zapomniała o napadzie, o kartce. Nawet mu się to udawało. Nie sądziłam, iż tak świetnie można bawić się, trenując karate. Kiedy już zrozumiałam podstawy, przeszliśmy do tak zwanego geri czyli kopnięć z kursu kihon. Choć patrząc na Igiego wydawało się to nieco trudne, to gdy sama spróbowałam wykonać ten krok, poszło mi całkiem nieźle. W nauce karate bardzo ważne jest powtarzanie. Kiedy wykonujesz jeden ruch kilkadziesiąt razy, to twój mózg go zapamiętuje, zaś mięśnie prawidłowo układają się. Tak więc staliśmy oboje na środku salonu. Ja co chwilę atakowałam chłopaka, on zaś skutecznie się bronił, lecz w pewnym momencie okazałam się lepsza. Zwaliłam Igora z nóg - dosłownie! Padł na podłogę, ja zaś przestraszona złapałam go za rękę i zaczęłam krzyczeć:
- Hej, wszystko w porządku, przepraszam Cię... - zero reakcji.
- Ej, słyszysz mnie? - nic nie odpowiedział.
- Igor, noo!
- W porządku wszystko, w porządku.
Mężczyzna zaczął się śmiać, ja razem z nim, runęłam na podłogę. To teraz Ci się odwdzięczę - krzyknął i zaczął mnie łaskotać. Ja śmiałam się i błagałam go jednocześnie, by przestał - bez skutku. Po kilku minutach oboje padliśmy na podłogę zmęczeni do cna.
- Nie... Mam... Siły... - mówiłam, głęboko oddychając. - Brzuch... mnie... boli...
- Ach, daj spokój, to tylko łaskotki.
W pewnym momencie podniosłam się, podkuliłam nogi i zaczęłam obserwować Igora. Leżał z zamkniętymi oczyma i głęboko oddychał, czoło miał lekko zroszone potem. W pewnym momencie otworzył jedną powiekę i powiedział:
- Co Ty robisz?
- A nic, nic. Tak sobie patrzę...
- Na co patrzysz?
- A na Ciebie. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- To patrz sobie, patrz... - zamknął ponownie oczy, oboje byliśmy niezwykle zmęczeni.
Wahałam się chwilę, co zrobić. Oparłam głowę na klatce piersiowej mężczyzny, czułam jego głęboki oddech: góra, dół, góra, dół. Głowę miałam zwróconą ku niemu, otworzył oczy, uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku. Ja w tym czasie uważnie go obserwowałam. Na jego twarzy pojawił się delikatny zarost, och, jak pięknie wyglądał tenże zarost! Poza tym Igor miał mocno zarysowane i grube, ciemne brwi. Jego delikatne opalone bicepsy były lekko napięte. Nachyliłam się nad jego głową i szepnęłam do ucha:
- Wstawaj śpiochu!
- Już, już. Wyobraź sobie, pewna pani była tak miła, że uderzyła mnie w łydkę. I to nieźle!
- Och, cóż za nieszczęście. Mnie jakiś pan prawie załaskotał na śmierć.
- Ach, jak on mógł?!
- Dokładnie, i jak ona mogła...
Była godzina siedemnasta. Oboje wstaliśmy leniwie. Igor wyskoczył do sklepiku spożywczego na dole, ja wolałam zostać w domu. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i odświeżyć się. Oblałam się chłodną wodą, szybko wysuszyłam i wciągnęłam ubranie: dżinsowe szorty i luźny, żółty T-shirt. Upięłam włosy w koka tak, by uzyskać maksymalną swobodę. Nakładałam właśnie balsam na nogi, gdy zadzwonił dzwonek i zza drzwi usłyszałam głos Igora, pobiegłam otworzyć.
- Co masz?
- Kupiłem Lay's?
- Hmm, zielona cebulka?
- Oczywiście, tak jak lubisz. No i Heineken'a dla siebie. Ach, i dla Ciebie sok Fortuna. - mówiąc to, machnął mi przed oczyma butelką z pomarańczowym płynem w środku.
- Świetnie, chyba zasłużyłeś na to, bym Cię wpuściła. - mrugnęłam do niego okiem.
- No mam nadzieję. Och, przebrałaś się. Jak Ty to robisz, pięć minut mnie nie ma, a Ty wyglądasz inaczej i do tego doskonale.
- Kobiety, kobiety... - zaśmiałam się.
Resztę wieczoru spędziliśmy, oglądając mecz siatkówki. Już nie pamiętam, kto z kim grał i kto wygrał. Liczyła się obecność kogoś innego - Igora. Około dwudziestej drugiej pożegnaliśmy się. Igor ostrzegł, bym włączyła telefon. Zjawi się na każde wezwanie. Lecz tej nocy nie było już żadnych kłopotów.
OD AUTORA
Mam kolejny rozdział! Dzięki, dzięki wielkie za te pięć komentarzy do poprzedniego posta i za 400 wejść ♥. Tak, wiem, cieszę się z małych, śmiesznych rzeczy. No ale... super się czyta Wasze pozytywne komentarze ;). Postanowiłam, że kolejny post dodam, kiedy będzie... minimalnie 6 komentarzy. Czytasz to właśnie? Skomentuj!
Pozdrawiam, Wasza Mlle Madeleine ^^

7 komentarzy:

  1. Madzia jak zwykle świetny rozdział . Z nie cierpliwością czekam na następny :) zapraszam do siebie : http://koffyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No to po pierwsze mam nadzieje że mi tam już zdrowiejesz:*
    Po drugie siedzenie w domu Ci chyba służy z tego co widzę, czytam a i po trzecie cudowny, świetny rozdział nie mogłam się go doczekać:) Czekam na kolejny, jestem pewna że będzie tak samo cudny jak ten:)
    Błagam was komentujcie, ja chce już dalszą część ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowieję, choć poniedziałek i wtorek na pewno w domu...
      I chyba rzeczywiście leżenie w łóżku służy wymyślaniu ^^
      Dziękuję za komentarze. I Ty też pisz :D

      Usuń
  3. Nie no boski ten rozdział , w pewnym momencie myślałam że się pocałują :P Dodaj kolejny rozdział prosze :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny z niecierpliwości. Dodawaj szybko!
    * comestasmimowoli.blogspot.com /

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie piszesz, szybko się czyta. ;) Jest mega. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. [Z góry przepraszam za spam]

    Love, bravery and power...
    Siedzę na posadzce w łazience. Moje ręce krwawią, moje serce również. Słone łzy spływają po moim policzku, a w głowie mam mętlik. Robi mi się niedobrze.
    Zawaliłam na całej linii. Tak bardzo zaangażowałam się w "Larry'ego", że powoli fikcja zaczęła mieszać mi się z rzeczywistością. Zatracałam się w tym kłamstwie jeszcze bardziej ilekroć tylko próbowałam wyjawić prawdę. Stałam się ich marionetką, która zmuszona jest potulnie wykonywać polecenia zarządu.
    Wystarczy jedno większe nacięcie, wystarczy mocniej wcisnąć żyletkę w żyły, a wszystko się skończy. Ale czy warto?

    http://larry-stylinson-is-real.blogspot.com/ ZAPRASZAM :*

    OdpowiedzUsuń