''Magdalena ma siedemnaście lat. Pasjonuje się tańcem, rysunkiem i muzyką (choć nie znosi śpiewać). Lubi bawić się wnętrzami i modą. Tak, to ona - ciemnowłosa niebieskooka.''
M.

sobota, 6 kwietnia 2013

21 lipca

Nacisnęłam czerwoną słuchawkę na ekranie telefonu, kończąc tym samym rozmowę z tatą. Już cztery dni minęły, odkąd napadł na mnie szalony psychopata nazywający siebie X. Ale o tym rodzicom nie wspomniałam (bo po cóż ich dręczyć). Spojrzałam na duży, okrągły zegar zdobiony decoupage'm, który niegdyś dostałam od siostry. Była godzina jedenasta dwadzieścia trzy. Postanowiłam, iż dzisiaj zaproszę do siebie Adę na wieczór filmowy. Ponownie skierowałam swoją rękę w stronę telefonu. Gdy już miałam po niego sięgać, rozległ się dźwięk oznaczający sms'a. Nieźle się przestraszyłam. Spojrzałam na wyświetlacz: numer prywatny. Oto treść owego sms'a:
Jak samopoczucie? Ja miewam się doskonale, wyjeżdżam na weekend z miasta, więc możesz sobie odpocząć. Nie kłamię, po co? Miłego dnia życzę, Twój X
Przeczytałam sms'a przynajmniej pięć razy. I nadal nie mogłam zrozumieć, co siedzi w głowie tego człowieka. Szarpały mną różne emocje. Jedna część mnie bała się, zaś druga podpowiadała, bym wykorzystała ten weekend na zabawę. Mężczyzna mówiący o sobie X był bowiem specyficzną osobowością. Odznaczał się dziwną agresją, budził grozę, ale też życzył mi... dobrze.
Postanowione! Włączyłam komputer i od razu napisałam Adzie maila z zaproszeniem. Postanowiłam jednak, iż na ten wieczór filmowy zaproszę także chłopaków: Igora i Daniela. Świetna pogoda, doborowe towarzystwo, smaczne jedzenie i od razu czujesz się lepiej!
Wyjrzałam przez okno: od kilku dni padał deszcz więc naprawdę dużym zaskoczeniem dla mnie było, iż świeciło słońce. Założyłam krótką, falowaną sukienkę z motywem kwiatowym. Na nogi wsunęłam koturny (te same, które ostatnio miałam na sobie na zakończeniu roku szkolnego) i już godzinkę później byłam gotowa na małe zakupy. Zdecydowałam, że zrobię Igorowi niespodziankę i poproszę go, by mi towarzyszył. Cały czas chciałabym spędzać z nim, myślę jednak, że i jemu to zbytnio nie przeszkadza.
Zapukałam do drzwi i zaczęłam się śmiać pod nosem. Z wnętrza dochodziły krzyki typu: Zaraz otworzę! Już idę... Po kilku minutach magiczne wrota otworzyły się, a zza nich wyjrzał Igor z naprawdę nieziemską miną!
- Cze... Cześć! Co Ty tutaj...? - mężczyzna zaczął się jąkać.
- Hej! Wpadłam na pomysł, by dzisiejszy wieczór spędzić na maratonie filmowym w moim domu. Ty, ja, Ada i Daniel, do tego popcorn z masłem, cola. Co sądzisz?
- Świetny pomysł, każdy z każdym się zapozna! I wiesz, co mi jeszcze odpowiada? Twoja obecność.
- Och, dziękuję.
- I, kurczę, wolałbym nie zapraszać Cię do środka, bo wyjdę na totalnego idiotę niewiedzącego, do czego służy płyn do naczyń i szczotka. Przepraszam Cię strasznie za ten bajzel, wspominałem już, że nie znoszę sprzątać... - Igor był nieco speszony, wypowiadając te słowa charakterystycznie gładził ręką kark.
- Daj spokój, ja też potrafię zostawić mieszkanie w stanie... krytycznym? Lepiej ubieraj się i zmykamy do sklepu! - niezbyt w tym momencie obchodził mnie nieporządek w mieszkaniu. Moja uwaga skupiła się na świetnych kościach obojczykowych mężczyzny. Coraz częściej łapałam się na tego typu (bezsensownych) rozmyślaniach... - No... Chyba, że masz już na dzisiaj inne plany...
- Daj spokój. Dla Ciebie nawet moje plany, jeśli bym takowe posiadał, mogłyby poczekać. Wejdź, zapraszam. Ja skoczę tylko na poddasze, by przebrać się w coś odpowiedniego. Siadaj... - mówiąc to, wskazał ręką sofę obszytą białą skórą.
Usiadłam. Na niewielkim, mahoniowym stoliku leżał notatnik Igora - rzecz wywołująca tak piękne wspomnienia. Jako że był otwarty, nachyliłam się ku niemu i przeczytałam fragment:
Człowieku, ogarnij się w końcu i żyj normalnie! Ale jak żyć, kiedy myśli się o NIEJ...
Tak, to zapewne o mnie - pomyślałam. W tej chwili wszedł Igor. Ubrany był w dżinsy (z przetarciem na lewym udzie) i ciemknoszary T-shirt z nadrukiem - białokremowymi kwiatami.
- To jestem gotowy!
- Nie ma sprawy, idziemy. Najpierw do supermarketu: chipsy, owoce i wszystko z tego rodzaju. A później...
- A później do galerii. Mam na oku świetny garnitur, ktoś musi mi doradzić.
- Ty i garnitur? Łał!
Po około dwugodzinnym zastanawianiu się nad tym, czy wybrać Cheetosy czy Laysy i bieganiu pomiędzy półkami, dotarliśmy do sklepu Vistula. Ja usiadłam na małym, czerwonym narożniku, zaś Igor udał się do przymierzalni. Po kilku minutach wyszedł, spojrzałam na niego z podziwem. Garnitur był w kolorze ciemnej czekolady, połyskujący. Spodnie idealnie dopasowane do nóg, lecz absolutnie nie opinające je; biała koszula; na szyi również brązowy krawat typu śledzik; marynarka także dopasowana. Już otworzyłam usta, by mówić, jednakże w tym właśnie momencie podeszła do nas pani doradczyni i zaczęła, zwracając się do Igiego:
- Idealny krój, świetnie pan wygląda! Narzeczona może zresztą potwierdzić. - najpierw poczułam, jak robię się purpurowa, spojrzałam na Igora i oboje jednocześnie parsknęliśmy śmiechem, a biedna pani zrobiła minę typu: Co się dzieje!? Igor chrząknął, po czym rozpoczął:
- Widzi pani, to tylko koleżanka.
- Tak, mam siedemnaście lat. - tym razem to nasza rozmówczyni zrobiła się czerwona i zaczęła przepraszać, po czym oddaliła się niespodziewanie.
- Tak w ogóle, z jakiej okazji kupujesz ten garnitur? - zagaiłam.
- Hmm... Tak właściwie to do pracy. Ale naprawdę wolę o tym na razie nie mówić. To nic pewnego niestety...
W tym momencie rozległ się dźwięk piosenki Strawberry swing - dzwonek Igora. Poszedł do przymierzalni, by odebrać telefon i jednocześnie przebrać się. Wracając, oznajmił, iż Daniel wpadł na pomysł, byśmy wszyscy wybrali się na pizzę. Dodał, iż powiedział mu, że dziś to ja zdecydowałam się zaprosić całą zgraję.
- A, i powiedziałem mu, że będzie Ada. Sama wiesz, że jest w jego typie!
- Cha cha, świetnie! To idź do kasy i wracamy do mnie, pomożesz w organizacji.
Około szesnastej, zmęczeni upałem, przekroczyliśmy próg mojego mieszkania.
- Okej. - wbiłam wzrok w Igora, kierując palec wskazujący w jego stronę. - Masz pecha, jesteś świetny w kuchni, więc to Tobie zlecam drinki. I pamiętaj - no alcohol! Niektórzy tutaj nie piją tego okropieństwa. Ja tymczasem zabieram się za babeczki.
Włączyłam radio, z głośników popłynął dźwięk utworu Lady Pank - Mniej niż zero. Oboje zaczęliśmy drzeć gardła do rytmu muzyki:
Mniej niż zerooo o! Mniej niż zerooo o! O! O! O! O!
Mimo iż impreza się jeszcze nie zaczęła, ja bawiłam się wyśmienicie. Igor przygotował napoje, ja wstawiłam babeczki do piekarnika. Tak umazaliśmy się bitą śmietaną, iż oboje musieliśmy zmieniać ubrania.
Około dwudziestej byliśmy już w komplecie. Na początku było nieco sztywno. Gadaliśmy o tym i o tamtym, ale dopiero, kiedy rzuciłam hasło: Gramy w butelkę, towarzystwo rozluźniło się. Zabawa z dzieciństwa, podczas której wychodziły na jaw największe sekrety, podczas której każdy choć raz zrobił coś godnego podziwu i jednocześnie pożałowania. Zaczęło się niewinnie: Wypij szklankę wody jednym duszkiem, zrób pięćdziesiąt pompek, wyznaj imię Twojej pierwszej miłości. Rozkręcaliśmy się: najpierw ja kazałam Adzie zaśpiewać fragment słynnego przeboju Ich Troje... na zewnątrz, przed oknami naszych sąsiadów, później to Igor dostał wyzwanie, aby zapukać do drzwi słynącej z narzekania i wyniosłości starszej pani z dołu, po czym zapytać: Dzień dobry, czy zastałem Jadźkę? Jadźka to jej córka. No i w końcu padło na mnie...
- No no no! Maadzia, teraz Ty. - Ada mówiła swoim nieco piskliwym głosikiem, spoglądając to na mnie, to na Daniela. - Mam! - klasnęła w ręce. - Pocałuj nam Danielkaa.
Spojrzałam na Igora - miał minę nieco zdziwioną, nieco obojętną, nieco zdenerwowaną. W tym momencie Ada zaczęła krzyczeć Gorzko!Gorzko!Gorzko! Daniel zaś wtórował: Jak wyzwanie, to wyzwanie!
- Ech, no okej. - po tych słowach pocałowałam Daniela, lecz tylko w policzek, po czym wróciłam na swoje miejsce. Igor odetchnął. Szczęście chciało, iż kręcąc, trafiłam ponownie na Adę, po czym rzuciłam jej to samo wyzwanie. Ona, ku naszemu zdziwieniu, pocałowała Daniela. I widać było, iż przypadli sobie do gustu! Igor nachylił się w moją stronę, po czym szepnął: Mówiłem, że jest w jego typie
Wieczór minął świetnie! Wszyscy udali się do domów około dwudziestej trzeciej. Ja natomiast byłam tak zmęczona, że iż kiedy tylko drzwi zamknęły się, poszłam spać.
OD AUTORA:
Sporo komentarzy pod ostatnim postem. Kolejny napiszę, jeśli pod tym będzie minimalnie sześć komentarzy. Jeśli to czytasz, to skomentuj, a jeśli komentujesz, to napisz, co sądzisz o X! :)
Pozdrawiam,
Mlle Madeleine ♥


7 komentarzy:

  1. jejku Magdzia piszesz świetnie jejku aż się nie mogę nadziwić. Czekam już na następny . Dodaj szybko . Zapraszam do siebie : http://koffyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział i czekam na następny.:) A o panu X myślę że to jest jej wielbiciel.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie^^
    Masz talent dziewczyno . ;3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz *_*
    Czekam teraz tylko na następny rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny. Uwielbiam jak piszesz:* Dla mnie osobiście każdy rozdział jest za krótki i chce więcej:* Dodawaj szybko kolejny proszę i dziękuję za pomoc przy konkursie wyszło świetnie <<33

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie <33
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział . ;33

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć ! Zostałaś nominowana do Libster Awards. Więcej na moim blogu: http://kochac-to-znaczy-zyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń